Anna Jakubczak – Geneza tej pomyłki była podczas występu w Teatrze na Woli w Warszawie…prawda?

Mirosław Gancarz – Dokładnie, i Adam jakoś tak niefortunnie złamał to krzesło, że oparł się o pianino,  które się wywróciło miażdżąc mikrofon. Jest to nawet gdzieś na YouTube. Na szczęście nikomu nic się nie stało, chociaż Adam przeleciał szczupakiem przez to pianino.

Aśka próbowała to pianino podnieść i z nim walczyła. Publiczność widząc to, po prostu oszalała!  Ludzie nie mogli się przez długi czas uspokoić. Bo to wyglądało autentycznie. 

Anna Jakubczak – Jak wyglądała historia powstania Kabaretu Potem?

Mirosław Gancarz – Kabaret od początku był naszą pasją i może to jest tajemnicą naszego sukcesu, bo pieniądze pojawiły się gdzieś później, a najpierw była więź z widzami. My byliśmy kabaretem amatorskim, ale mimo to profesjonalnym.  Bo amatorskość naszą, rozumiem tak, że byliśmy miłośnikiem sztuki kabaretowej, sztuki rozśmieszania. 

Profesjonalni jako artyści, bo przez te 15 lat swojej działalności, dostaliśmy prawdziwą szkołę od Staszka Tyma, przeżywaliśmy cały sezon w Teatrze Rampa, a on z nami te warsztaty prowadził. I po tych właśnie występach w teatrze, przed poważną krawatową publicznością, zrozumieliśmy jak ważna jest technika sceniczna. 

Natomiast pod koniec naszej kariery wielu młodych artystów mających w planach rozpocząć taką działalność estradową, zaczęło się nas pytać, czy z tego da się wyżyć? I to już od razu sprawia, że te szanse są drastycznie mniejsze, żeby się udało, kiedy się zakłada, że będzie to zawód.

Anna Jakubczak –   Kiedy rekwizyty są na tak, kiedy na nie?

Mirosław Gancarz –  Przede wszystkim rekwizyt musi być po coś. Kabaret Potem, zanim 

zaczął swoją działalność, był kabaretem, a raczej sztuką takiej publicystyki, satyry, często politycznej.  To było komentowanie jakichś bieżących wydarzeń. I to było w czasach, kiedy wiadomo było, kto to my, a kto to oni. Często to była forma taka właśnie, gdzie wychodziło dwóch panów z garniturach, to był jedyny kostium i między tymi monologami, czy dialogami wychodziła pani, śpiewała jakąś refleksyjną piosenkę. Tak wyglądał kabaret estradowy

To było długo po Kabarecie Starszych Panów. My bawiliśmy się tą formą i zaczęliśmy właśnie od takiego studenckiego wygłupu. To się zaczęło na drugim, trzecim roku studiów. 

I wtedy, zaczęliśmy zabawę rekwizytem. Trochę to było takie, jak bym to określił, rysunkowe.

Te rekwizyty nie były prawdziwe, teatralne, tylko one miały coś tam zasymbolizować. Kostium też miał zasygnalizować postać, więc nasze rekwizyty były z papieru czy kartonów.

Ciuchy, kostiumy były z second handu. Najczęściej używaliśmy ich w programie “Bajki dla potłuczonych” – naszego sztandarowego programu, od którego zaczęła się nasza kariera telewizyjna. To były takie właśnie tekturowe korony, czapki księżniczek z welonem.

I też oczywiście staraliśmy się przy realizacjach telewizyjnych mieć wpływ na scenografię.

Często stawiając tą swoją kartonową scenografię, doprowadzając scenografów telewizyjnych do białej gorączki  Bo oni wszyscy chcieli, żeby to wszystko było kolorowe i świeciło. A my, dla nas ideałem była scenografia Kabaretu Starszych Panów, która po prostu wytworzy pewną umowność. Bo sztuka kabaretu to jest właśnie  stworzenie pewnej umowności.

Anna Jakubczak – A jak wyglądały kulisy przygotowywania samych tekstów?

Czy było jakieś burze mózgu?  Siedzenie razem do piątej na rano?

Mirosław Gancarz – Różnie.  Był nawet taki czas, że sobie stawialiśmy zadania, że każdy ma przynieść na próbę jakiś nowy tekst.  A to wprowadziło do tego, że pisane były teksty szybko na kolanie, żeby przyjść przygotowany na spotkanie. Najwięcej tekstów pisał 

Władysław Sikora, kto do dzisiaj to robi. Pisze dla siebie i też dla innych, również dla Hrabi, w którym gra dwoje byłych artystów dawnego Kabaretu Potem. Zdarzało się, że jeszcze przed występami spotykaliśmy się w hotelu i poprawialiśmy i modyfikowaliśmy teksty. 

Anna Jakubczak – Mimo rosnącej popularności w 1999r. Kabaret Potem zakończył działalność…

Mirosław Gancarz –  Niestety pewnego dnia, musieliśmy podjąć decyzję, że albo będziemy ulegać komercjalizacji, a wtedy to zjawisko się zaczynało albo zakończymy działalność i będziemy liczyć, że stworzy się legenda Kabaretu Potem – i tak poniekąd się stało. I muszę  powiedzieć, że nie spodziewałem się tego. Nie byłem zwolennikiem zakończenia działalności. Uważam, że za wcześnie to zrobiliśmy, a nawet powiem więcej mogliśmy jeszcze, zachowując swoje ideały, dalej funkcjonować. 

To ówczesna dyrektorka programowa Wiele zawdzięczamy Pani Nina Terentiew, długie lata pracowała w Polsacie i dzięki niej trochę kabaretów tam się pokazało. To ona wydała polecenie, że nagrywamy programy i tak powstało dziewięć pełnometrażowych programów telewizyjnych. Towarzyszyła temu cała ekipa telewizyjna.  Była to zabawna przygoda, jak jakiś program nagrywaliśmy też na żywo. Kiedy słyszeliśmy w słuchawkach co mówią do siebie operatorzy zmieniając ujęcia, oczywiście w tle leciały też niecenzuralne treści, więc

to była też umiejętność, żeby nie dać się rozśmieszyć tym słuchawkom, żeby nauczyć się to rozdzielać i zachować opanowanie na scenie.

Anna Jakubczak –  Kogo ceni Pan z polskiej sceny kabaretowej?

Mirosław Gancarz – Jestem pod wrażeniem Artura Andrusa, który z gazet wyszukuje jakieś tam urywki i robi z tego dowcipy. Bierze historie zaczerpnięte z życia i przedstawia je na scenie. Też wspomnianego wcześniej Stanisława Tyma, z którym graliśmy w Teatrze Rampa. Miał on swój półtoragodzinny monolog, bo to chyba jeszcze nie był stand-up, który oczywiście w reżyserce tego teatru sobie obejrzałem.

I mówię – “Kurcze, jak on wspaniale improwizuje!” Publiczność żywo reagowała na jego żarty. Staszek Tym trzymał publiczność na krótkiej smyczy, bo tak potrafił poprowadzić swój tekst, że dostawał od publiczności to, co chciał Publiczność była jakby zahipnotyzowana, a on miał nad nią pełną kontrolę.  I to jest właśnie to mistrzostwo.

Anna Jakubczak –  Mówi się, że śmiech to zdrowe…

Mirosław Gancarz – Absolutnie tak!  Śmiech to zdrowe, bo to jest taka “gimnastyka” dla ciałą i ducha. Wydzielają się wtedy endorfiny, czyli hormony szczęścia. Moim zdaniem skuteczniej działa na człowieka śmiech, niż czekolada. Mój kolega po fachu, Grzegorz Halama w jednym ze swoich programów, mówił, że minuta śmiechu to jest ekstra 10 minut życia, a jeden papieros skraca nam o te kilka minut życie. Śmiech powoduje, że życie jest piękniejsze, przyjemniejsze, bo jest on przyjemnym uczuciem i utrzymuje nas w dobrej kondycji psychicznej. A wiadomo, że każda choroba rodzi się w głowie.

Anna Jakubczak – Tak, dokładnie. A jakie są Pana sposoby na dobry humor?

Mirosław Gancarz – Przede wszystkim być w zgodzie z samym sobą, nie złościć się na ludzi, być tolerancyjnym wobec różnych zachowań, nie udowadniać niczego innym. Mówi się – nie dyskutuj z idiotą, bo sprowadzi cię na swój poziom i pokona doświadczeniem. Ważne też, aby starać się być życzliwym i unikać ludzi złych. Polecam „Desideratę”. Maxa Ehrmanna. To tekst, który w poznałem w Piwnicy pod Baranami i często używany był w programach kabaretowych. Mądry tekst, który właśnie pozwala lepiej przeżyć swoje życie.

Tam jest szereg wskazówek, pod którymi się podpisuję

DESIDERATA

    Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu – pamiętaj jaki pokój może być w ciszy. Tak dalece jak to możliwe nie wyrzekając się siebie, bądź w dobrych stosunkach z innymi ludźmi. Prawdę swą głoś spokojnie i jasno, słuchaj też tego co mówią inni, nawet głupcy i ignoranci, oni też mają swoją opowieść. Jeśli porównujesz się z innymi możesz stać się próżny lub zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od ciebie.

    Ciesz się zarówno swymi osiągnięciami jak i planami. Wykonuj z sercem swą pracę, jakakolwiek by była skromna. Jest ona trwałą wartością w zmiennych kolejach losu. Zachowaj ostrożność w swych przedsięwzięciach – świat bowiem pełen jest oszustwa. Lecz niech ci to nie przesłania prawdziwej cnoty, wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie pełne jest heroizmu.

    Bądź sobą, a zwłaszcza nie zwalczaj uczuć: nie bądź cyniczny wobec miłości, albowiem w obliczu wszelkiej oschłości i rozczarowań jest ona wieczna jak trawa. Przyjmuj pogodnie to co lata niosą, bez goryczy wyrzekając się przymiotów młodości. Rozwijaj siłę ducha by w nagłym nieszczęściu mogła być tarczą dla ciebie. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.

    Jesteś dzieckiem wszechświata, nie mniej niż gwiazdy i drzewa, masz prawo być tutaj i czy jest to dla ciebie jasne czy nie, nie wątp, że wszechświat jest taki jaki być powinien.

    Tak więc bądź w pokoju z Bogiem, cokolwiek myślisz i czymkolwiek się zajmujesz i jakiekolwiek są twe pragnienia: w zgiełku ulicznym, zamęcie życia, zachowaj pokój ze swą duszą. Z całym swym zakłamaniem, znojem i rozwianymi marzeniami ciągle jeszcze ten świat jest piękny. Bądź uważny, staraj się być szczęśliwy.

Anna Jakubczak – Różnijmy się pięknie. Czy w dzisiejszych czasach pewnych skrajności możemy się pięknie różnić czy poczucie humoru w tym pomaga?

Mirosław Gancarz –  Każdy jest inny. Staram się unikać ludzi, którzy nie są życzliwi znaczy, Sam też staram się być szczery i jeśli coś mi przeszkadza, to staram się jak najżyczliwej mówić o tym,  bo to powoduje, że nie zostawiamy swoich jakichś złych i nieprzyjemnych emocji. Uważam też, że warto trzymać się dobrych emocji i pozbywać tych złych. A co do różnic jeszcze to różnimy się poglądami. Moim zdaniem trzeba się szanować, mówić sobie prawdę, wtedy jest szansa większa na to, że będziemy się otaczać ludźmi, którzy nam nie zakłócają naszej mentalnej wibracji, a unikać tych, którzy nas próbują ściągnąć w jakieś złe emocje. Unikać ich po prostu, nie wchodzić w relacje z nimi.

Anna Jakubczak –  Czy zdarza się, że jako kabareciarze śmiejecie się z sami z siebie, choćby za kulisami?

Mirosław Gancarz –  Ależ tak!  Oczywiście, że mieliśmy mnóstwo takich zdarzeń, że całe spektakle odbywału się za kulisami. Choćby sytuacje z kostiumami. Niekiedy było bardzo mało czasu na ich pamiętam, że Aśka Kołaczkowska  mi pomagała. Musiałem zdjąć koszulę, taką normalnie zapiętą i coś tam innego założyć.  I ja nie zdążyłem odpiąć mankietów, a Aśka już mi ściągała tą koszulę, bo już jest 3 sekundy do wyjścia na scenę.

Ja krzyczę do Aśki „RWIJ!” i został mi tylko mankiet. Wygłupialiśmy się, żartowaliśmy sobie.

Anna Jakubczak –  I na koniec proszę o słowo dla czytelników..

Mirosław Gancarz –  Bądźcie przyjaciele szczęśliwi i starajcie się mieć dobry humor

i dajcie szczęście i dobry nastrój innym!

Wróć do części I.

Rozmawiała: Anna Jakubczak